...minimysz żyje ;)
Piątkowy wpis, zaplanowany na szczęście wcześniej, pojawił się na blogu w czasie, gdy byłam w pracy. Tak, to nie pomyłka. Lekarz orzecznik uznał, że jestem zdrowa, więc w piątek zamiast zgłosić się do lekarza, musiałam się stawić w zakładzie. Na razie nie wiadomo, co ze mną zrobią, ale myślę, że do końca miesiąca sprawa się wyjaśni.
Co będzie, to będzie, więc zamiast się martwić, postanowiłam coś z moich UFO-ków (od angielskiego UnFinished Object, czyli niedokończonych robótek) dokończyć. Padło na różowego kotka.
Wersja oryginalna jest zgrabniejsza, a mój kociak się zbija w kulkę :/ Zastanawiałam się czy nie ścisnąć go trochę nitką, ale synowi chyba nie przeszkadza wygląd masKotka. Ogonek zwierzątka wypchałam drucikiem kreatywnym, więc można go dość dowolnie ustawiać.
W odpowiedzi na komentarze:
Lena MadHatter, Aneladgam - do usług :)
przeslodki!!!!!!
OdpowiedzUsuńróżowy! :-D
OdpowiedzUsuńdopiero tera zauważyłam cytat z Washa... Siostro! :-D
Kotek jest git i proszę go niczym nie ściskać! Syn zaakceptował, znaczy, jest w porzo :)
OdpowiedzUsuńIiiiiiiii!! Obłędny!!!! Mnie się osobiście Twój podoba bardziej, niż ten wychudzony... ;)
OdpowiedzUsuń