10 grudnia 2015

Nałóg, przed którym nikt nie ostrzega

Przez niego biedne chusty leżą i czekają na schowanie nitek.



Nadal nie umiem fotografować czerwieni, więc kolor wyszedł przekłamany.


Przez niego zaczęłam przerzucać stosy elementów biżuteryjnych, by (mam nadzieję chwilowo) otrzymać tylko to


Uwaga na później: monetki wymagają podwójnych kółeczek, bo lubią zwiewać.

Że o przesiadywaniu na YouTube i Pintereście nie wspomnę.

A wszystkiemu winny jest taniec. Nie dość, że od pewnego czasu zajęcia mamy dwa razy w tygodniu, to jeszcze w lutym będziemy występować. Cały czas mam wrażenie, że kiepsko u mnie z postępami, ale może to przez to, że im więcej umiem, tym bardziej widzę błędy, które popełniam. Nie tracę jednak nadziei, że kiedyś zbliżę się do tego poziomu. Nawiasem mówiąc właśnie się zorientowałam, że dziewczyna bardzo ładnie ma opanowane shimmy kolanowe, z którym ja mam problemy.
Jakby komuś było mało dowodów, to informuję, że jak na prawdziwy nałóg przystało, taniec zjada też moje pieniądze ;) Zaczęło się od tego


a po obejrzeniu kilku filmów doszły one


i obawiam się, że na tym się nie skończy ;)

9 listopada 2015

Obraz

Z ambitnych planów codziennego blogowania nic nie wyszło, ale to nie powód, żeby się poddawać tak całkiem.

Już myślałam, że z dzisiejszego wpisu też nic nie wyjdzie, ale po przejrzeniu Ravelry stwierdziłam, że poczęstuję Was jeszcze jedną listą. Tym razem będą to dziergane obrazy lub przynajmniej obrazki.

Na przykład przepiękny smok.


http://www.ravelry.com/patterns/library/sekiryu-kimono-sweater

Sweter jest dwustronny, więc możemy mieć czarnego smoka na czerwonym tle lub czerwonego na czarnym :)

Jeśli ktoś woli prostsze rzeczy, to są na przykład kostki z symbolami z ulubionych seriali

http://www.ravelry.com/patterns/library/roll-the-dice---tv-shows

lub poduszeczki z bohaterami gry.

http://www.ravelry.com/patterns/library/super-mario-bros-character-charts

I jeszcze coś dla "iluzjonistów", czyli prosta poduszka

http://www.ravelry.com/patterns/library/rose-illusion

lub bardziej skomplikowany obraz

http://www.ravelry.com/patterns/library/the-scream-4

5 listopada 2015

List

A raczej lista. Nawet kilka list.

Jedna to wzory do kupienia. Na przykład zebrane w książce Doomsday Knits: Projects for the Apocalypse and After

http://www.ravelry.com/patterns/sources/doomsday-knits-projects-for-the-apocalypse-and-after

Albo na chustę Dracula's Bride

bride


Lub na śliczną The Ambassador

http://www.ravelry.com/patterns/library/the-ambassador

Druga lista to kolejka rzeczy do zrobienia, która jakoś nie chce się kurczyć, a zawiera na przykład Trylobita


tunikę


lub skarpetki


Trzecia lista to WIPy, które stały się UFOkami, czyli na przykład Ruatha


czy mysia para z gramofonem


O liście włóczek do przerobienia nawet nie ma co wspominać, choć tu zaczęłam pracować nad skróceniem listy o dwie pozycje ;)

4 listopada 2015

Pycha

Pewnie chodzi o jeden z grzechów głównych, ale ponieważ jestem chora, pycha kojarzy mi się wyłącznie z pysznym jedzeniem. Takim, które poprawia nastrój zepsuty katarem, bólem gardła i rosnącą temperaturą. Planowałam coś większego, ale skończyło się na muffinkach.



Jak zwykle wzięłam podstawowy przepis i go lekko zmodyfikowałam. W tym wypadku modyfikacje to płatki czekoladowe i mała część mąki pszennej zastąpiona mąką z pestek arbuza. Dobrze czytacie, z pestek arbuza. Taka mąka ostatnio pojawiła się w naszym sklepie, więc nie byłabym sobą, gdybym nie przetestowała ;) Niestety mąka nie nadaje się dla osób z celiakią, bo może zawierać śladowe ilości glutenu :(

Ps. Wiem, mam dzień opóźnienia w stosunku do planu tematów, ale zatoki mi utrudniają życie.

2 listopada 2015

1 listopada 2015

Smutek

Makneta wymyśliła nową zabawę

https://www.facebook.com/events/112067535818269/

Postanowiłam spróbować, choć lista tematów taka nie moja


Na przykład 1 listopada wcale nie kojarzy mi się ze smutkiem. Już prędzej z zadumą, nie zawsze prawdziwą. Ale zostawmy ten temat.
Myślałam, że może napiszę o czymś, co mnie ostatnio zasmuciło, ale znalazłam co najwyżej rzeczy irytujące, denerwujące lub przykrości, nad którymi dość szybko można przejść do porządku dziennego. Choć dwukrotne prucie ostatnich kilku rzędów prawie ukończonej Revontuli to coś, co może człowieka doprowadzić do furii >.<
Ale zawsze lepiej się cieszyć, niż smucić ;)

17 października 2015

Jesień powinna być kolorowa

Tymczasem w tym roku jakaś taka przygaszona jest. W związku z tym w ramach podkolorowywania jesieni zaczęłam Revontuli z pięknej estońskiej włóczki artystycznej. Wzięłam cieńszą niż w przepisie, więc chusta będzie bardziej "dziurawa" ;)


Od września chodzę na zajęcia z tańca brzucha. Trudne to, organizm nie chce współpracować, ale nie zamierzam się poddawać. Zwłaszcza że czasem coś już zaczyna wychodzić :)

Poza tym niewiele się u mnie dzieje, a gdy za dwa tygodnie zakończę pracę w muzeum będzie się działo jeszcze mniej. Chyba że ruszę w końcu z zaległymi robótkami, książkami i wpisami ;)

24 sierpnia 2015

Jesiennie

Ostatnio wzięło mnie na przetwory. Wszystko przez koleżanki z pracy, które często wspominają o ogórkach, nalewkach czy śliwkowej nutelli. W rezultacie poszukałam trochę w internecie, zrobiłam parę zakupów i oto wyniki.



Tu akurat bezprzepisowa dynia z jabłkiem i pomarańczą. Po napełnieniu trzech słoików zostało mi trochę, więc schowałam do lodówki, żeby panowie sobie zjedli teraz. Rzekomo dobre wyszło.


Śliwkowa nutella zwana też czekośliwką. Wykorzystałam ten przepis, ale chyba następnym razem dodam trochę mniej cukru.
Wyczytałam, że w ten sam sposób można zrobić czekowiśnię, więc kupiłam dziś owoce i będę drylować, a później je zamrożę, bo nie chce mi się dziś smażyć.


Likier czekoladowy z cynamonem według tego przepisu. Wyszło trochę więcej niż widać, ale nadwyżki już prawie nie ma.

A na koniec coś z zupełnie innej beczki, czyli chwalę się mężem, który zrobił mi pasek i torebkę do stroju na Copernicon :)


Spódnica ze zdjęcia też należy do stroju, koszulka oczywiście nie. Mam trochę problem z ogarnięciem kwestii góry, butów, peruki i soczewek. Obym zdążyła, bo czasu coraz mniej.

2 sierpnia 2015

Powoli do przodu

Ostatnio praca kradnie mi czas, a pogoda dobre samopoczucie, ale to nie znaczy, że porzuciłam bloga czy robótkowanie. Czerwona chusta ostatnio powiększyła się o kilka rzędów, a strój na Copernicon wzbogacił się o kilka elementów.


Poszukiwania spódnicy (w sklepie z odzieżą używaną) oraz dzwoneczków (w pudełkach z biżuteryjnymi przydasiami) zakończyły się sukcesem :)


Zrobiłam sporo frędzli. Głównie z próbek włóczek, które dostawałam przy okazji różnych zamówień.


Kupiłam ścinki skór i teraz mąż robi mi torebkę i podwójny pasek :) Możliwe, że powstanie coś jeszcze, bo całkiem sporo mamy tych "odpadów".

Do Coperniconu jeszcze ok. półtora miesiąca, więc chyba starczy mi czasu na dopracowanie pozostałych elementów. Zwłaszcza, że mimo wcześniejszych planów chyba jednak nie pojadę na Polcon, bo już drugi weekend upływa mi pod znakiem bólu głowy oraz wypadałoby zmniejszyć wydatki, bo jeszcze nie kupiłam soczewek, peruki i sandałów, a wyjazd na konwent też swoje kosztuje.
I na koniec mała reklama: żeby nie pogubić się przy tworzeniu stroju, zainstalowałam sobie na tablecie aplikację Cosplanner, w której zapisuję wszystkie planowane elementy. Mimo mego wrodzonego nieogarnięcia nawet się sprawdza :)

14 czerwca 2015

Znak życia

Praca, weekend w Prudniku i znów praca. Rezultat jest taki, że nie ma mnie na blogu i nie mam zbyt wiele do pokazania. Ale coś tam dziubię, na co mam trzy zdjęcia z dowodami :)

Starym bransoletkom zmieniłam przywieszki


Zrobiłam kwiatową broszkę i tęczową spinkę


Inaczej poskładałam kawałki starych biżutków

20 maja 2015

Czerwono mi

Dłubię sobie powolutku prosty szalik z czerwonej Sasanki. Jakoś ciągle mnie coś odrywa od drutów, bo nowe pomysły się kłębią i domagają realizacji. W rezultacie wszystko jest w fazie planowania lub ledwie zaczęte, bo po ostatnich porządkach jakoś nie mogę zlokalizować wielu niezbędnych teraz rzeczy. Chyba muszę zrobić kolejne porządki ;)
Ale wróćmy do naszych baranów. Pomyślałam, że spróbuję zrobić prosty szalik (a raczej szal, bo dość szeroki jest) z grupami dziurek co kilka rzędów i brzegiem na pięć oczek. Bałam się, że przy nabieraniu oczek zrobię zbyt ścisły rządek, więc zaczęłam od prowizorycznego nabrania oczek i po dokończeniu robionej teraz strony planuję spruć prowizorkę, nałożyć oczka na druty i zacząć robić w drugą stronę. Nie robiłam jeszcze czegoś takiego, więc trochę się obawiam, że źle wyjdzie, ale teraz już za późno na zmianę konceptu.



Jeśli chodzi o książki, to zaczęłam w końcu Dreszcza 2 i czytam po kawałeczku. Historia jest ciekawa, ale jakoś nie umiem się wciągnąć, więc postanowiłam sięgnąć też po coś innego. Padło na Północną granicę Kresa. Czyta mi się dość szybko i całkiem przyjemnie. Może dlatego, że jest to pierwszy tom cyklu. Jakiś czas temu nie sprawdziłam tytułów i zaczęłam czytać drugą część, ale poddałam się dość szybko. Teraz powinnam doczytać do końca :)
A od dziś co drugi tydzień na portalu Fahrenheit ma pojawiać się kolejny rozdział Szeptunki Jagny Rolskiej. Świetnie się zapowiada, więc czekam z niecierpliwością na kolejne kawałki.

Wpis zgłaszam do zabawy

http://www.makneta.com/search/label/yarn%20along

1 maja 2015

Koralikuję

Praca nad strojem wymaga poświęceń. Zwłaszcza, gdy elementem stroju są sznury, frędzle i pasma koralików. Zaczęłam od pasemek.



Nie wszystkie skończą jako element stroju. Na przykład białe zrobiłam z myślą o spince z kwiatem, listkami, koralikami i łańcuszkami.

Pani Wiking chwilowo została odłożona na bok, bo nie bardzo wiem jak zrobić jej włosy, żeby wyglądały jak chcę. Muszę też przemyśleć kwestię peleryny, paska, rąk, miecza i tarczy. Chyba powinnam to sobie jakoś rozrysować. A że koralików chwilowo mam dość, bo zeza zbieżnego dostaję od prób przełożenia cieniuśkiej żyłki przez niewiele grubszą igłę, więc dziś chyba się zajmę chowaniem nitek w starszych robótkach, żeby móc się nimi w końcu pochwalić ;)

Miłego długiego weekendu (choć pogoda nie jest najlepsza) :)

23 kwietnia 2015

Czytam, dziergam i sprzątam

Dziś mieliśmy wymianę okna i sprawdzanie stanu instalacji elektrycznej. Z tego powodu jeszcze wczoraj wieczorem robiłam ostatnie przetasowania rzeczy-które-mogłyby-przeszkadzać (jak się okazało częściowo niepotrzebnie). W rezultacie jakoś nie umiem wrócić do dłubania Ruathy (za dużo myślenia?), ale gdy tylko trochę odetchnę, na pewno się za nią wezmę.

Nie jest tak, że skoro porządkuję przydasie i książki, to nic nie dziergam. Przeciwnie wręcz, zaczęłam nową maskotkę. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to niedługo będę miała panią Wiking (czy jest żeńska forma tego słowa?). Oczywiście winię za to Laghertę z serialu Wikingowie ;)


Do zdjęcia pozują także Szczury Wrocławia, a dokładniej mówiąc ich darmowy fragment wraz z opowiadaniem debiutanta. Zapowiada się świetnie, więc w najbliższym czasie planuję kupić pełną wersję.
Natomiast szósty tom opowieści o pewnej rudej wiedźmie znalazł się na zdjęciu z tego powodu, że odświeżam go sobie w celu ustalenia, czego potrzebuję do przebrania się na Copernicon.

Poniżej dowód na to, że sprzątając robótkowy artystyczny nieład można trafić na skarb prawdziwy. Po schowaniu nitek, przepraniu i przyszyciu guzików będę miała... No właśnie, co? Szerokie bransoletki? Mini rękawki? W sumie nieważne. Ważne, że będzie ładne :)


Wpis zgłaszam do zabawy

http://www.makneta.com/search/label/yarn%20along

22 kwietnia 2015

(Prawie) pierwszy pancerzyk

Do ostatniego weekendu byłam przekonana, że dwa niedawno zrobione pancerzyki są pierwszymi robionymi od góry w mojej historii. Jednak ku swemu zdziwieniu podczas szukania rzeczy, które zapakuję do worka próżniowego odkryłam jeden niemal skończony i drugi ledwie zaczęty. Jeszcze nie wiem co z nimi zrobię. Najpierw chyba pochowam nitki w drugim niedawno zrobionym, bo na razie tylko jeden udało mi się skończyć włącznie z ukryciem nitek, przeprać i sfotografować podczas suszenia.

Oto i on


Zdjęcie na ludziu kiedyś pewnie będzie, ale najpierw musi wyschnąć ;)

Mam wielką ochotę zacząć coś nowego w ramach pocieszenia, bo w tym roku na Pyrkonie mnie nie będzie :( Jeśli jedziecie, to pozdrówcie Poznań ode mnie :)

10 kwietnia 2015

Składaczki

W ramach projektu z Urzędu Pracy miałam wczoraj rozmowę z panią psycholog. Nie wiem, co będzie dalej. Chyba będę musiała czekać na kolejny telefon. Trochę to chyba potrwa, bo w projekcie jest kilkadziesiąt osób i każdy musi najpierw przejść przez rozmowę z psychologiem. Całkiem prawdopodobne, że następny etap dopiero w maju :/

Po zrobieniu testu pani psycholog stwierdziła, że jestem typem introwertycznym (nikt się tego nie spodziewał, prawda? ;) ), a dokładniej INFP lub ISFP, bo drugiej literki mi wyszło po równo i w sumie oba opisy trochę się zgadzają.

Ale wróćmy do naszych baranów, czyli pretekstu do napisania tej notki. Otóż przez tę rozmowę całe popołudnie i wieczór dręczyło mnie, że przydałoby się zrobić znów coś biżuteryjnego. W rezultacie powstały takie proste składaczki "fajerflajowe" :D


4 kwietnia 2015

Kot z czubkiem

Kiedyś, dawno temu, gdy jeszcze robiłam kotki z prostokąta, wymyśliłam sobie broszkę. W końcu ją zrobiłam i stwierdzam, że nawet mi się podoba :)


Wykończenie go jest niewątpliwym sukcesem, bo ostatnio mam problem z doprowadzaniem robótek do finalnego wyglądu. W rezultacie moje neurony, kwiatki i inne drobiazgi leżą i czekają na zmiłowanie, a ja w tym czasie dłubię pancerzyk, bo chcę się nauczyć robić sweterki od góry. Znaczy chyba już umiem, ale zawsze lepiej nabyć trochę więcej praktyki przed zaczęciem wymarzonego cuda ;)
Trzymajcie się ciepło, a ja idę walczyć z potworem zwanym przedświątecznymi zakupami.

23 marca 2015

50 twarzy buraczków

Znaczy jedna z pięćdziesięciu twarzy ;)
No dobra, może buraczki mają mniej twarzy, ale ta okazała się nadzwyczaj smaczna :)

Napiszę tylko tyle: ciasto czekoladowo-buraczkowe ♥♥♥


Oglądałam program Nigela, w którym takie ciasto powstało i było bardziej buraczkowe w kolorze. Po naszym nie widać, że zawiera buraczki.
Polecam z bitą śmietaną :)

11 marca 2015

Nie miała mysz kłopotu...

...wymyśliła sobie, że zrobi coś nowego. A dokładniej ogon. Taki ogon. I zaczął się koszmar, bo wyczesywanie idzie mi opornie. W rezultacie, klnąc na czym świat stoi, zrobiłam tylko tyle.


Chyba muszę kupić szczotkę dla zwierząt.

10 marca 2015

Nie karmić potwora, czyli Ruatha taka wielka

Nie jest dobrze. Nie mam dokładnej wagi, ale korzystając ze wzroku i dotyku stwierdzam, że Ruatha zjadła już ponad połowę czwartego motka i wcale nie zamierza na tym poprzestać. Wszystko przez to, że jest taka duża. I jeszcze kawałek urośnie.


Przynajmniej w końcu udało mi się jakiś sensowniejszy kolor na zdjęciu uzyskać.

A tak poza tym to waham się, czy próbować pojechać na Pyrkon oraz zaczynam się niepokoić kwestią nowego stroju na tradycyjne spotkanie wielbicieli Dory Wilk, które powinno się odbyć we wrześniu na Coperniconie. Tak mało czasu, a pomysł taki mglisty >.<

27 lutego 2015

Coś tam cicho popiskuje

Lenia mam strasznego i nie chce mi się chować nitek w skończonych robótkach, więc wyzwania wszystkie chwilowo wiszą na wirtualnym kołku nabierają mocy urzędowej ;) Cały czas jednak powolutku dłubię Ruathę i w następnym tygodniu powinnam już dojść do zmiany wzoru. Jak do tej pory chusta pożarła dwa motki Filcolana Arwetta Classic (jakieś 420m) i domaga się więcej. A wygląda tak


Oczywiście znów mam problem z uchwyceniem koloru, bo nie umiem fotografować czerwieni :/ W każdym razie chusta ma już 50cm długości i zaraz się wezmę za produkowanie kolejnych, tylko sobie serial włączę ;)

13 lutego 2015

Na tapczanie siedzi mysz...

...robi piękną chustę dziś.
A właściwie nie na tapczanie, tylko na kanapie, ale faktycznie robi chustę :) Czekając na możliwość kupienia włóczki na Ruathę i pragnąc odpocząć trochę od spódniczki (im dalej, tym trudniej się robi) zaczęłam nową chustę. Trochę bez sensu zaczęłam od wymyślenia nazwy Reaver Slayer, czyli chusta musiała być inspirowana River Tam. I tu się trochę zaczęły schody, bo wstępnych pomysłów na wzór miałam kilka, a dodatkowo nie mogłam się zdecydować na wersję kolorystyczną. Po namyśle stwierdziłam, że nie ma co kombinować, zrobię zieloną chustę z jakimś prostym wzorem. Czemu tak? Bo River gromiąca Reaversów (Reaverów?) ma na sobie prostą zieloną sukienkę. Rezultat kilku dni dłubania wygląda tak


I jak? Myślę, że może być :) Brzeg zrobię prostym ażurkiem chyba. W końcu River to nie Inara ;)

Dziubiąc na drutach oglądam sobie seriale. Miało być po jednym odcinku Constantine, Orphan Black i Hemlock Grove (Sons of Anarchy trafili do przegródki "obejrzeć z mężem", więc odpadli po pierwszym wieczorze), ale historia pewnego miasteczka z cygańskim wampirem i bogatym potencjalnym wampirem tak mnie wciągnęła, że HG wygrało z resztą i w rezultacie dziś chyba zacznę drugi sezon :)

4 lutego 2015

A może freeform?

Od dawna podobał mi się ten sposób dziergania, ale jakoś nigdy nie czułam się wystarczająco pewnie by spróbować. Najbardziej odstraszało mnie to, że najczęściej wykonanie pracy w tej technice polega na zrobieniu mnóstwa różnych elementów szydełkowych i połączeniu ich w zgrabną całość, a ja wolałabym zrobić coś na drutach i najlepiej bez zszywania. W końcu stwierdziłam, że dopóki nie spróbuję, dopóty nie będę wiedziała czy sobie poradzę. W rezultacie powstaje nowa chochlikowa spódniczka.

Dzień pierwszy

Dzień drugi
Stan obecny

Chyba muszę zacząć chowanie nitek, bo wczoraj wieczorem zaczynałam się już plątać w nich. Poza tym robi się dość dziwnie i popełniam pewnie sporo błędów, ale jak na pierwszy raz chyba nie jest źle. Poza tym planuję kupić sobie poradnik, więc następne prace pewnie będą lepsze :)

18 stycznia 2015

1/52 z jednego kłębka

Z jednego kłębka na tydzień pierwszy czyli skończona już chusta w ciągu Fibonacciego :)


Kolejne rzędy prawych i lewych oczek odpowiadają kolejnym liczbom ciągu, a ażurowy brzeg ma zapobiec zwijaniu. Chyba trochę za ciasno wyszło mi zamykanie oczek, ale stwierdziłam, że lepszy trochę ciaśniejszy, który prawdopodobnie da się naciągnąć, niż zbyt luźny, przy którym brzeg się będzie zwijał.

Złapałam lekkie opóźnienie, bo nie mam nastroju na blokowanie ani robienie czegokolwiek poza chustami, ale walczę z tym i powinno mi się udać niedługo zaprezentować coś nowego :)

10 stycznia 2015

Miałam robić sweterek

Najlepiej taki bez zszywania, dziergany od góry, może nawet z kapturkiem. Oglądałam wzory, czytałam o robieniu od góry, w szafie czekają śliczne motki przeznaczone na sweterek/tunikę/coś w ten deseń. A ja co? Zaczęłam kolejną chustę. Wszystko przez to, że szukając pomysłów na te 52 projekty, które mam w tym roku zrobić, cały czas miałam z tyłu głowy, że w wyzwaniu Maknety jest punkt o inspiracji książką lub filmem. Fakt, że zostało mi jeszcze włóczki na trzy czapki Jayne'a, że biedna szydełkowa Serenity czeka na zmiłowanie, że TARDIS mouse wymaga zszycia i zrobienia uszek... Miałabym całkiem sporo rzeczy pasujących do tego punktu, ale od czasu zakupienia książki Knits for Nerds i przekonania się, że rękawiczki (a raczej mitenki) Jeźdźca Smoka nie mają nic wspólnego z Pernem (który kocham bo smoki, śpiewające jaszczurki i Harfiarze) szukałam czegoś związanego z tym cyklem. Znalazłam Ruathę :)


Nie jest jakoś strasznie trudna (przynajmniej do tej pory), ale konieczność owijania włóczką grup oczek zaczyna wywoływać u mnie szczękościsk. Mam nadzieję, że efekt końcowy wynagrodzi mi to z nawiązką.
Dzięki promocji Biedronki mogłam niewielkim kosztem wrócić do przygód Davida Huntera. Tym razem rzecz dzieje się w Stanach, w pobliżu Trupiej Farmy, a przeciwnik nie oszczędza doktora i jego znajomych. Wszystko zaczyna się od zwłok znalezionych w zamkniętej, przegrzanej do granic możliwości chacie. Zwłok, których stan wskazuje na to, że musiały tu leżeć dłużej niż pięć dni, a przecież to niemożliwe, bo chata została wynajęta właśnie pięć dni temu.

I choć dziś sobota, a nie środa, to wpis oznaczam jako

http://www.makneta.com/search/label/yarn%20along
Related Posts with Thumbnails