3 września 2014

Jesień mi się stała

Po czym poznać, że zaatakowała mnie jesień? Zaczynam myśleć o gotowaniu i pieczeniu, o porządkach w szafkach i zapchaniu zamrażalnika do granic możliwości, o ciepłych ubraniach i planowaniu menu na drugą połowę grudnia.

Zaczyna się skromnie. Ot, litrowy pojemnik leczo z dynią


Podwójna porcja korzennych kropeczek (ukulaliśmy trochę za duże, więc było 54 zamiast 80)


I bezy o plugawych kształtach zrobione z białek pozostałych po zrobieniu ciastek (plugawe kształty wzięły się stąd, że trochę wcześniej umieszczałam na Facebooku spis 10 ważnych dla mnie książek i był tam m. in. Lovecraft :) )


Chciałam tu jeszcze umieścić bułeczki prawie bezglutenowe, ale okazało się, że słodka wersja lubi mnie tylko odrobinę bardziej niż wersja słona (czytaj: urosły trochę większe) :/ Następnym razem chyba zostawię je do wyrośnięcia na całą noc.
Był jeszcze opętany sernik z malinami, który najpierw pluł tłuszczem, później wodą, a mimo to pozostał wilgotny, ale wolałam mu nie robić zdjęcia. Tak na wszelki wypadek ;)

 Poza tym kaptur w pelerynce nie chce mi wyjść zgodnie z założeniami (chyba się poddam i zostawię jak jest) i rośnie we mnie niezdrowa chęć dokupienia włóczek (muszę najpierw uporządkować i wyrobić przynajmniej część tego, co już mam). I tyle na dzisiaj, bo chyba zaczynam marudzić.

2 komentarze:

  1. o jaaaaaaaa, zaszalałaś! plugawokształtne bezy mnie uwiodły :-D
    kaptura współczuję, wiem, jak to jest, jak materia nie chce współpracować i rozumiem doskonale ów stan ciężkiej frustracji... bah!
    uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W planach miałam jeszcze ciasto z suszonymi owocami i bakaliami oraz kruche ciasteczka, ale jakoś nie wyszło ;)
      Mąż z synem twierdzą, że kaptur może być, więc może to ja mam zbyt duże wymagania...

      Usuń

Dziękuję za Twój komentarz :*

Related Posts with Thumbnails