Ten wpis miał być wczoraj, ale wzięłam się za zwijanie włóczki. 1500 metrów dało mi nieźle popalić, ale za to chusta będzie śliczna :)
Trzy godziny zwijania kłębka zaowocowały bólem ramienia, więc czapki Jayne'a, którą robię teraz z włóczki Katia Peru, nie powstało zbyt dużo, ale myślę, że jutro już będzie gotowa. Na zdjęciu poniżej kawałek czapki, mały kłębek długiej nitki i książka, którą planuję dziś zacząć, a może i skończyć, bo seria jest świetna :)
Na koniec jeszcze zdjęcie części moich zapasów zimowych. Mam nadzieję, że przed końcem zimy z motków zostaną resztki, a ja będę się mogła cieszyć cieplutkimi ubraniami :)
Zapasy wklejam przez Truscaveczkę, która nawet zrobiła odpowiednią odznakę...
...a wpis zgłaszam do zabawy u Maknety :)
Trzy godziny zwijania, auć! Aż poczułam Twój ból ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Szczerze mówiąc dopiero pod koniec trzeciej godziny zorientowałam się, że coś długo siedzę z tym motkiem ;)
UsuńRównież pozdrawiam.
Ależ Ci zazdroszczę tych zapsasów! Piękne włóczki i kolorki!!! Bardzo jestem ciekawa, co z nich wyczarujesz :)
OdpowiedzUsuńJeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to będzie z tego kilka czapek, jakiś mały szyjogrzej, chusta i tunika.
UsuńTak sobie myślę, że mam te dwa pudła i trzy worki włóczek, ale może tez powinnam się lepiej do zimy przygotować?^^
OdpowiedzUsuńCzy ta książka, którą czytasz, to steam-punk?
Myślę, że zapasów nigdy zbyt wiele ;)
UsuńTak, to steampunk. Bardzo przyjemna w lekturze seria o bezdusznej, czyli nadprzyrodzonej, która nie posiada duszy, a dzięki temu może wampiry i wilkołaki zmieniać w zwykłych ludzi oraz (po znalezieniu ciała) egzorcyzmować duchy. Pierwszy tom to właśnie "Bezduszna', a teraz czytam drugi.
Oj jak dobrze mieć zwijarkę. Nie plączą się niteczki a i ręce tak nie bolą.
OdpowiedzUsuńOj, przydałaby mi się zwijarka na takie chwile. Choć w sumie włóczek w takich motkach nie kupuję zbyt często, więc chyba zakup zwijarki się nie opłaca.
UsuńAle masz piękne kolorystycznie zapasy na zimę! Cudne kolory :) Może i ja sfotografuję swoje? :) Ostatnio robiłam porządki, część oddałam, część zamierzam wystawić na Allegro, a i tak sporo włóczki mi zostało :) I właśnie od wczoraj zaczęłam przerabianie ich na kominy, chusty i szaliki :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!
Asia
Fotografuj :) A przerabianie na kominy, chusty i szaliki popieram :)
UsuńJa na odznake gotowa do zimy jeszcze musze sobie zasluzyc, poki co robie kolejne podejscie do mitenek (tych z zeszlorocznego kursu u Maknety). oj mam taka welne do zwiniecia na motki, jak nabralas rozpedu, to moze Ci ja podrzuce? Zartuje i pozdrawiam serdecznie beata
OdpowiedzUsuńMitenki to coś, co bardzo mi się podoba, ale dopiero jedną parę udało mi się zrobić, mimo kilku podejść. Bo tych jednych, które już niemal dwa lata domagają się zszycia nie liczę.
UsuńTeż mam taką cieniznę - nawet kolor wybrałam identyczny :) U mnie jeszcze w paśmie, bo na myśl o przewijaniu dostaję dreszczy i wysypki. Książka mnie zainteresowała (okładka super), więc wylądowała na liście czytelniczej. A akcję Truscaveczki przegapiłam, więc pędzę nadrabiać :D I to wszystko z powodu jednego Twojego postu!
OdpowiedzUsuńTeż miałam dziwne objawy na myśl o konieczności zwinięcia tej włóczki, ale z zamiarem zrobienia tej chusty nosiłam się od dość dawna, więc stwierdziłam, że czas wziąć byka za rogi. Dobrze, że nie pamiętałam, że to takie długie ;)
UsuńKsiążki polecam bardzo! Świetnie się je czyta :)
Cieszę się, że mój wpis na coś się przydał :)
OOO! To już wiem skąd takie zamieszanie w głowie! Tyle kolorowych włóczek do Ciebie woła! Niech się grzecznie w kolejce ustawią i gładko na drutach współpracują;)
OdpowiedzUsuń